Polski rząd robi wszystko, by ograniczyć na polskich drogach liczbę pojazdów bez filtra DPF. Niestety doposażenie samochodu w taki filtr jest bardzo kosztowne – cena to od 2 do nawet 16 tysięcy złotych. Dowiedz się, jak zaostrzenie przepisów dla kierowców aut z wyciętym filtrem DPF wpłynie na Ciebie.

Czym jest DPF, inaczej FAP?

DPF (FAP) to filtr cząstek stałych, który ma za zadanie zmniejszać emisję szkodliwych substancji zawartych w samochodowych spalinach. Szczególnie chodzi tutaj o zmniejszanie wydzielania się cząsteczek sadzy. Filtr taki trzeba systematycznie wymieniać, wszystko zależy od sposobu eksploatacji samochodu, ale zwykle wymiana musi nastąpić po 80-200 tys. km. Przewoźnicy realizujący usługi transportowe są w stanie zrobić te kilometry naprawdę bardzo szybko.

Koszt takiej wymiany nie jest mały, bo w najlepszym przypadku jest to 2 tysiące złotych, a w najgorszym nawet 15-16 tysięcy złotych. O powodach psucia się tych filtrów przeczytasz więcej w artykule: Jakie są przyczyny psucia się filtrów DPF?

Mogłoby się wydawać, że przecież to poważny wydatek dla przewoźników wykonujących zlecenia przewozowe. Wielu z nich jest dopiero w początkach swojej działalności albo ma trudną sytuację ekonomiczną, a to podnosi koszty realizacji usług transportowych. Mało tego, trzeba dodać, że w niektórych przypadkach filtr cząstek stałych może się zatkać już po 30 tysiącach km, a to zagrożenie powoduje, że kierowcy często decydują się na jego całkowite wyjęcie z układu wydechowego. Nie biorą przy tym pod uwagę, że taki krok jest niebezpieczny zarówno dla ludzi, jak i dla środowiska – liczy się możliwa oszczędność.

W czasie rutynowej kontroli Policja nie jest w stanie ujawnić, czy była jakaś ingerencja w układ wydechowy samochodu i czy w aucie na pewno jest filtr DPF. Rząd nie ma jednak zamiaru udaremniać sytuacji, w których taki filtr zostaje wyjęty i pracuje nad zaostrzeniem przepisów z tym związanych. Tani transport stanie się przez to droższy, bo dojdą albo koszty kar, albo wymian i instalacji filtrów, a to przełoży się automatycznie na ceny zleceń transportowych.

Obecnie w resorcie infrastruktury mają miejsce działania legislacyjne dotyczące uzupełniania okresowego badania technicznego pojazdu o wykrywanie ewentualnej deinstalacji filtra DPF. Projekt ustawy w tej sprawie został już rozpatrzony przez Komisję Prawniczą i skierowano go do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów.

Normy dotyczące zadymienia zostaną zaostrzone

Resort infrastruktury skierował się o pomoc w sprawie zaostrzenia przepisów do Instytutu Transportu Samochodowego. Ten z kolei zaproponował odpowiednie jego zdaniem rozwiązanie. Wdrożenie tego rozwiązania spowoduje, że kierowców w Stacjach Kontroli Pojazdów będzie czekać niespodzianka.

Jeśli pojazd będzie wyposażony w silnik wysokoprężny, sprawdzone zostanie tzw. zadymienie, czyli inaczej zawartość sadzy w spalinach emitowanych przez ten pojazd. Normy zadymienia zostaną zaostrzone, co pozwoli łatwo wykryć samochody, z których wyjęto filtry cząstek stałych. Badanie takie będzie dotyczyć pojazdów spełniających normy Euro 5 i Euro 6.

To jeszcze nie wszystko, bo podczas badania technicznego diagnosta będzie podłączał się do EOBD (systemu diagnostyki pokładowej) i stwierdzał ostatecznie, czy filtr został wyjęty. Wyniki, jakie zostaną w ten sposób uzyskane, będą archiwizowane. Jeśli badanie techniczne wykaże, że w pojeździe usunięto filtr DPF, pojazd taki nie przejdzie pozytywnie badania i nie zostanie dopuszczony do ruchu. Dopiero doposażenie pojazdu w filtr i pozytywny wynik testu zadymienia pozwoli dopuścić pojazd do ruchu.

Przepisy zaostrzą się też w odniesieniu do samych Stacji Kontroli Pojazdów. Rekomendacje ITS sugerują objęcie nadzorem urządzeń kontrolno-pomiarowych służących do pomiaru emisji zanieczyszczeń. Dodatkowo w stosunku do tych urządzeń będą obowiązywały konkretne wymagania w zakresie budowy oraz działania, więc żadne uchybienia nie zostaną utajone.

5 tysięcy złotych mandatu za wycięcie filtra DPF

Nowoczesna złożyła do Sejmu projekt ustawy zaostrzającej przepisy i wnioskuje o dziesięciokrotne zwiększenie kwoty kary za usunięcie filtra cząstek stałych. Według projektu przewoźnik, który wyjmie taki filtr, ma zapłacić aż 5 tys. zł grzywny. Tyle samo zapłaci warsztat samochodowy, który wykonał usługę wycięcia takiego filtra lub innej niezgodnej z prawem modyfikacji. Dodatkowo posłowie Nowoczesnej oponują za tym, by usuwać z drogi na koszt właściciela wszystkie pojazdy z wyciętym filtrem, co dla takich „sprytnych” przewoźników będzie dodatkowym obciążeniem finansowym.

Biorąc pod uwagę, że w latach 2016-2017 sprowadzono do naszego kraju aż 2 ml samochodów w wieku powyżej 10 lat, można założyć, że ich lwia część ma silniki Diesla. Filtry cząstek stałych są prawdziwym utrapieniem dla wszystkich posiadaczy samochodów z silnikami Diesla. Takie auta nadają się raczej na dłuższe trasy, bo przy ruchu miejskim filtr nie jest w stanie skutecznie wypalić cząstek stałych, a w przypadku uszkodzenia turbosprężarki czy wtrysku trzeba go wymienić, co jest drogie. Z uwagi na te koszty eksperci do tej pory zalecali usuwanie tych filtrów, ale teraz nie będzie już to politycznie poprawne.

Źródło zdjęcia głównego: Depositphotos

Powiązane artykuły